Praca adwokata w domu – w dobie Internetu, zamkniętych sądów i urzędów, nie różni się wiele od pracy w Kancelarii. Wystarczy kawałek biurka, komputer, kodeksy, akta Klientów i dobra kawka. W teorii… W praktyce wielu z nas toczy tu poważne boje, bo oprócz zamkniętych sądów i innych urzędów, zamknięto również żłobki, przedszkola, szkoły… I jak tu pracować w domu z dzieckiem i nie zwariować?
Moja sytuacja jest o tyle dobra, że jestem młodym adwokatem i Kancelarię prowadzę dość krótko. Stąd ogrom codziennych obowiązków zawodowych aż tak mnie nie przytłacza. Nie prowadzę też z reguły spraw karnych (pozostały tylko te dotychczas mi przyznane z urzędu), więc nie muszę podejmować wielu czynności procesowych „niecierpiących zwłoki”. Postarałam się także w ubiegłych dwóch tygodniach podgonić pisanie terminowych pism, bo czułam, że coś się święci i nie wiadomo będzie co na przykład ze żłobkami…
I właśnie… zamknęli je… wcześniej niż sądziłam! W pierwszej chwili – gonitwa myśli – co zostało mi jeszcze pilnego do napisania?! Co zrobię z moją 2,5 letnią Anką na czas rozpraw (jak na złość – codziennie rozprawy, w tym dwa dni pod rząd całodniowe…)? Trudno – będę ją wozić do nieocenionej Babci lub nieocenionej Cioci. A pisanie w domu? Cóż, są przecież godziny drzemki dziecka, wieczory. Och! Jakże byłam w błędzie z tymi drzemkami! O ile mój cudowny dzieciaczek w żłobku codziennie śpi bite dwie godziny, o tyle biednej matce w czasie „przymusowej” pracy w domu nie daje żyć. „Mama jeść!”, „Mama pić”, „Mama, siusiu!”, „Mama, pobawmy się w sklep”… I tak od zeszłego czwartku bawię się w sklep, buduję domki z klocków i jestem dzielnym pacjentem Pani Doktor Ani. I mimo że może nie każdy rodzic się do tego przyzna, puszczam jej bajki na Netflixie… często… i wiele odcinków… Również teraz – łudząc się, że w całości w spokoju napiszę ten fragment artykułu. A jako, że obecnie Anią opiekuję się w domu sama (tata Ani jest za granicą na kontrakcie), nie mam zbytnio wyrzutów sumienia także wtedy, gdy jej mówię, że ma się bawić sama, bo mamusia musi mieć spokój.
Wszystkie moje sprawy do końca marca spadły z wokandy. Trochę mnie to ucieszyło, choć z drugiej strony wiem, że Klienci nie są zadowoleni z obrotu sprawy (no może nie wszyscy, niektórym to na rękę). Sama też wolałabym, oczywiście w innych okolicznościach faktycznych, aby rozprawy się odbyły – przecież odwołanie rozpraw to perspektywa nowych terminów dopiero za kilka miesięcy. Ale – odpadł mi problem z angażowaniem najbliższych do opieki nad córką, więc nie narzekam. Podejrzewam, że czekają mnie krótkie wycieczki do Kancelarii po kolejne akta, bo jak na złość – prowadzę dwa dość duże i dynamiczne spory między przedsiębiorcami na etapie przedsądowym – ale to jest do przeżycia, nawet z dzieckiem pod pachą. Największym problemem jest prowadzenie rozmów telefonicznych z Klientami. Z góry ich przepraszam, że jestem w domu i słychać gadanie Anki, namawiam też na kontakt e-mailowy, ale wiadomo – często nasi Klienci chcą coś wiedzieć tu i teraz. Tłumaczę im więc rozmaite kwestie, ręką odganiając dziecko, skaczące z oparcia kanapy na pracującą matkę. Klienci są na szczęście wyrozumiali. Z odpisywaniem na maile nie mam większego problemu. Również na analizę prostych spraw znajduję czas, często jednak w późnych godzinach nocnych, jak Ania pójdzie spać. W sprawach cięższego kalibru proszę Klientów o wyrozumiałość i dłuższy czas do namysłu.
Uważam, że w dobie Internetu, nawet z małym, wymagającym uwagi dzieckiem, jestem w stanie prowadzić firmę zdalnie. Oczywiście nie w całości… podejrzewam, że bez wizyt na poczcie się nie obejdzie, choćby żeby odebrać zalegające przez te dni awiza. Nie uważam też, że brak mojej fizycznej obecności w Kancelarii przeszkodzi mi w przyjmowaniu nowych spraw, co jest bardzo istotne dla młodych adwokatów. Na razie jednak zdaję sobie sprawę z tego, że większości Klientów nie w głowie teraz procesowanie się, lecz wolą zadbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. To jednak kiedyś minie (oby szybko), a wtedy wszystkim życzę, aby mogli w spokoju przyjmować same interesujące sprawy! A ja znów w Kancelarii napiję się w spokoju kawy z koleżanką po fachu i sąsiadką z biura – Pauliną Kowalską 🙂
PS. A jeśli nie wiecie, jak zająć czas swoim Pociechom, to śledźcie w najbliższym czasie profil Stowarzyszenia Adwokackiego „Defensor Iuris” #DI – organizujemy konkurs dla dzieci adwokatów i aplikantów adwokackich!
ADWOKAT ANGELINA MISIAK
🦜 w Stowarzyszeniu Adwokackim „Defensor Iuris” #DI od grudnia 2019 r.,
🔸 ukończyła studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (Wydział Prawa i Administracji UMK, prawo). Jest członkiem Izby Adwokackiej w Koszalinie (Okręgowa Rada Adwokacka w Koszalinie), w ramach której odbyła trzyletnią aplikację adwokacką. Prowadzi kancelarię adwokacką w Koszalinie ( Kancelaria Adwokacka Adwokat Angelina Misiak Koszalin ), od 2018 r. Posiada kilkuletnie doświadczenie prawnicze zdobyte w renomowanych kancelariach adwokackich w Koszalinie, z którymi do dziś współpracuje,
🔸 do kręgu jej zainteresowań należą zwłaszcza sprawy odszkodowawcze, sprawy z umów o roboty budowlane i sprawy o podział majątku,
🔸 więcej: www.adwokat-misiak.koszali
🦜 zobacz jej przykładową aktywność w #DI: adwokat Angelina Misiak
1 komentarz
[…] „Adwokat (i jego kancelaria) w czasie pandemii …” oraz adwokat Angeliny Misiak „Adwokat (i jego dziecko) w czasie pandemii …” spotkały się z naprawdę dużym zainteresowaniem. Utwierdza to w przekonaniu, iż w takich […]